fbpx

Pisanka

Sky weszła do salonu, usiadła naprzeciwko Alicji, po czym spojrzała jej w oczy z determinacją zwiastującą kłopoty.

– Znowu zaczynamy? – spytała Alicja odkładając czytaną właśnie książkę i sięgając po paczkę papierosów.

– Jakie „znowu”. Jeszcze nic nie powiedziałam.

– Ale ja już znam ten wyraz twarzy. Za chwilę zaczniesz mnie do czegoś przymuszać.

Piromanka skrzywiła się, jakby właśnie usłyszała najbardziej obrzydliwą rzecz na świecie.

– To jest właśnie główny problem z tobą. Zakładasz, że wszystko wiesz. Możesz sobie tam mieć jakieś szatańskie pakty zawarte z chuj wie czym, ale nie siedzisz mi w głowie.

Wiedźma wsunęła papierosa do ust, po czym odpaliła go i spokojnie zaciągnęła się nim. Przez cały ten czas nie oderwała wzroku od Sky. Kobieta wytrzymała jej natarczywe spojrzenie, więc Alicja wypuściła powoli dym z płuc mówiąc jednocześnie:

– Nie ma dnia, bym zapomniała podziękować wszystkim siłom rządzącym Wszechświatem za to, że nie słyszę twoich myśli.

Sky cmoknęła kręcąc przy tym głową.

– To twój drugi problem – powiedziała. – Jeśli cokolwiek ci z jakiegokolwiek powodu nie pasuje, próbujesz obrócić to w mało wybredny żart.

– Ty jesteś jedynym żartem tego dnia – syknęła Alicja zirytowana usłyszanym komentarzem.

– To twój trzeci problem – warknęła Sky. – Jeśli nikt się nie zaśmieje, zaczynasz słownie atakować.

Alicja przeniosła spojrzenie na sufit, jakby wierzyła, że znajdzie na nim wypisane wskazówki. Nie znalazła.

– Jak widać mam całkiem sporo problemów, z którymi fatalnie sobie radzę. Nie dokładaj mi kolejnych.

Sky prychnęła niczym rozjuszona kotka.

– Nie muszę. Sama je sobie cały czas dokładasz, a potem zwalasz winę na każdego, kto akurat się do ciebie odezwał.

Jakby słyszała Nielekarza.

– Skoro tak, to pozwól, że…

– Tak, tak, tak. Później się nad sobą poużalasz. Najpierw dokończymy moją sprawę.

Mogła odmówić albo ciągnąć dalej tę bezsensowną, słowną przepychankę. Mogła skomentować zachowanie Sky, skrytykować jej tok rozumowania albo uciszyć ją mocą. Mogła zrobić wiele, ale coś ukrytego głęboko w jej wnętrzu uparcie ją powstrzymywało. Pewnie tylko dlatego tamta wciąż żyła.

– To mów, o co ci chodzi – powiedziała zagłuszając błyskawicznie cichy głos szepczący uparcie, dlaczego na to wszystko się godzi.

– Wiesz, co jest za trzy dni? – spytała Sky.

– Niedziela – odpowiedziała bez zastanowienia.

– Klasycznie. – Sky splotła ręce na piersi i z irytacją dodała – Zrobisz wszystko, żeby nie odpowiedzieć, jak normalny człowiek.

– Za trzy dni jest niedziela, Sky. Możesz się na to obruszać, ale dni tygodnia…

– To Wielkanoc – powiedziała Sky z rezygnacją.

Przeskok z wyraźniej irytacji, do aż takiego zmęczenia był… zaskakujący. Wiedźma zaciągnęła się kolejny raz obserwując siedzącą nieopodal kobietę ze słabo ukrywaną niechęcią.

– Skoro tak mówisz – odpowiedziała zdawkowo.

– Tak mówię, ja i twój wiszący w kuchni kalendarz – odpowiedziała tamta dodając po chwili. – Normalnie w tym momencie powinnam planować, jak przymusić cię do świętowania, ale wiesz co? Nie chcę mi się. Każda okazja do odrobiny radości jest dla ciebie najgorszą karą. Za każdym jednym razem najpierw jest awantura, potem przymuszanie, a na koniec bawisz się całkiem dobrze, ale oczywiście nie przejdzie ci to nigdy przez usta tak samo, jak zwykłe dziękuję. Nie mam już na to siły. Chciałam tylko spytać, czy ty w ogóle planujesz z tej okazji cokolwiek?

Zaskoczona wiedźma niepewnie otworzyła usta mówiąc:

– Ja…

– Mogłam się tego domyślić – warknęła Sky kręcąc głową. – Nie zawsze trzeba wierzyć, żeby wykorzystać okazję do odrobiny relaksu.

– …nie jestem wierząca. – Dokończyła Alicja. – Poza tym nie…

– No a ja to co?

– …miałam do tej pory nawet z kim ich obchodzić.

Alicja umilkła na chwilę, rzuciła Sky wściekłe spojrzenie, po czym syknęła:

– Możesz przestać?

Piromanka zacisnęła zęby, ale nie powiedziała nic czekając, aż Alicja wypowie to, co zobaczyła w swoim wyprzedzeniu.

– Nie obchodzę Wielkanocy. Nie czuję takiej potrzeby.

– A czułaś kiedykolwiek potrzebę, żeby choć trochę zacząć cieszyć się tym życiem?

Wiedźma po raz ostatni zaciągnęła się papierosem, po czym powoli go zgasiła w stojącej obok popielniczce. Potrzebowała tych kilku sekund, żeby się trochę uspokoić.

– Nie jestem zwykłym człowiekiem, więc…

Sky machnęła ręką wchodząc Alicji w słowo.

– Wiem, wiem. Jesteś jedynym w swoim rodzaju płatkiem śniegu, ale wiesz co? Nie chce mi się tego dzisiaj słuchać. Przyszłam tylko spytać, czy chciałabyś ze mną zjeść to świąteczne śniadanie, czy nie.

Alicja patrzyła na siedzącą przed nią kobietę przez dłuższą chwilę czekając, czy ta jeszcze coś do tego doda, ale jedyne co wreszcie usłyszała, to:

– No tak. Dzięki, że mi chociaż odpowiedziałaś.

Piromanka zerwała się i wyszła z mieszkania. Tak bardzo zaskoczyła tym Alicję, że ta nie zdołała nawet otworzyć ust. Zirytowana sięgnęła po kolejnego papierosa, jednak nie odpaliła go. Przez chwilę trzymała go tylko w dłoni, ale ostatecznie odłożyła go z powrotem do paczki, a sama wstała i powoli podeszła do wypełnionego książkami regału. Tam, na samej jego górze, gdzie niemal nigdy nie zaglądała i gdzie wścibskie oczy Sky nie mogły sięgnąć, stało niewielkie pudełko, które teraz ostrożnie zdjęła. Przez chwilę ważyła je w dłoniach, jakby upewniała się, że powinno być tak lekkie, potem delikatnie ustawiła je na stoliku, a sama usiadła ponownie na fotelu. Wzięła głęboki oddech, jakby szykowała się do najcięższego wyzwania w swoim życiu. Wahała się, ale nie długo.

– Przeszłość nie może mnie zranić – szepnęła cicho do siebie zaglądając wreszcie do środka.

Helena ze śmiechem podała jej kolejną wydmuszkę. Nie robiła jej wymówek. Siedmioletnia Alicja ostrożnie ujęła delikatną skorupkę i ułożyła przed sobą.

Tej nie zepsuję – obiecała.

– Wiem kochanie. – Usłyszała i uśmiechnęła się szeroko.

– No lepiej, żebyś jej nie zepsuła. Nie będę robił kolejnej – powiedział zrzędliwym tonem Walery.

– Obiecanki-cacanki. – Zaśmiał się Grzegorz popijając swoją kawę.

– Dlaczego skarupki są takie delikatne? – spytała nagle Alicja.

– Skorupki. – Poprawiła ją Helena, po czym dodała. – W życiu wiele jest delikatnych rzeczy.

– Jakich na przykład?

– Na przykład serduszka innych ludzi.

Alicja spojrzała na nią, jakby kobieta oszalała.

– Walery nie ma delikatnego serduszka.

– O ja ci zaraz… – warknął Walery, ale nawet nie ruszył się z miejsca.

Grzegorz roześmiał się ignorując całkowicie morderczy wzrok starszego mężczyzny.

– Wszyscy mamy delikatne serduszka. Czasem tylko udajemy silnych i obojętnych.

– Nawet, jak jesteście dorośli?

– Zwłaszcza, jak jesteśmy dorośli.

Dziecko zamyśliło się uważnie obserwując swoją przygotowaną do malowania wydmuszkę.

– Dlaczego? – spytało w końcu.

– Zobaczysz – powiedziała Helena głaszcząc ją po głowie.

– Ale…

– To nie jest coś, co mogę ci wytłumaczyć. Musisz się o tym sama przekonać. Mogę ci za to zdradzić pewien sekret, jeśli chcesz.

– Chcę!

Helena uśmiechnęła się, jednak uśmiech ten nie sięgnął oczu. Z pełną powagą przysiadła przy Alicji, pogładziła ją po twarzyczce, po czym patrząc prosto w te duże, ufne oczy powiedziała:

– Jak dorośniesz, wszystko się zmieni. Będziesz silną, odważną kobietą. Silniejszą od innych, mądrzejszą. Nie zapomnij nigdy, że inni nie zawsze będą tacy, jak ty. Spotkasz w swoim życiu różnych ludzi, niektórzy z nich będą niemili, inni będą zawsze uśmiechnięci, a jeszcze inni będą tylko udawać, że są szczęśliwi. Patrz i słuchaj uważnie.

– Dlaczego?

– Bo oni wszyscy są, jak te wydmuszki w twoich rączkach. To od ciebie zależy, czy zostawisz ich w spokoju, czy sprawisz, że będą dzięki tobie piękniejsi i lepsi, czy może ich zepsujesz.

Alicja ze strachem odsunęła od siebie wydmuszkę.

– Nie chce nikogo zepsuć! – pisnęła wystraszona.

– To dobrze. – Zapewniła Helena głaszcząc ją po głowie. – Oby zawsze tak było.

Czule przytuliła siedzące obok dziecko i nic więcej nie dodała, a gdy Alicja zaczęła zadawać kolejne pytania, sprytnie zmieniła temat.

Wiedźma ujęła delikatnie w dłonie mającą już tyle lat pisankę i ze łzami w oczach przyjrzała jej się uważnie.

– Dobrze, że odeszliście – szepnęła cicho sama do siebie. – Nie bylibyście ze mnie dumni, prawda?

Zamrugała nerwowo nie dopuszczają, by łzy popłynęły. Wiedziała, że jeśli teraz zacznie płakać, będzie miała problem z uspokojeniem się. W końcu Helena miała rację. Wszyscy dorośli byli, jak pisanki. Piękne kłamstwo na zewnątrz i puste wnętrze chronione słabą skorupką. Każdego dało się zniszczyć. Każdego jednego.

Wzięła głębszy oddech, odłożyła pisankę do pudełka, a samo pudełko szczelnie zamknęła. Uspokoiła się odkładając je na miejsce.

– Właśnie dlatego nie obchodzę żadnych świąt – powiedziała cicho sama do siebie odpalając papierosa. – Żeby nie pamiętać, Sky. Nie pamiętać, jak pusta jestem w środku.

Zaciągnęła się ze złością wiedząc aż za dobrze, że wini piromankę za coś, czemu tamta nie jest, ani nigdy nie będzie winna. Och, Helena byłaby nią teraz tak bardzo rozczarowana. Tyle lat uczyła ją szacunku dla uczuć innych ludzi, wrażliwości na potrzeby tych, którzy ją otaczali, a co ona teraz robiła? Celowo i w pełni świadomie raniła Sky raz za razem, aby ukryć własne słabości, zapomnieć, że je ma.

– No i dlatego, że jest wkurwiającą egoistką – szepnęła cicho do siebie.

Jeszcze dobrze nie skończyła mówić, a już usłyszała we własnej wyobraźni głos besztającej ją Heleny mówiący: a ty masz prawo ją oceniać? Czy ty nie jesteś dokładnie taka sama? 

– Helena nigdy by tak nie powiedziała – stwierdziła chłodno patrząc pustym wzrokiem prosto przed siebie.

Nie, Helena nigdy by tak nie powiedziała. Próbowałaby jej tłumaczyć, cierpliwie wszystko wyjaśnić, zachęcić do zadania właściwych pytań. Nie, to był jej własny głos. Jedyny, którego nie dało się oszukać. Jesteście takie same, szeptał uparcie. Tak samo słabe, tak samo egoistyczne, tak samo zakłamane. Ranisz ją, bo boisz się, że przejrzy twoją maskę, zobaczy, że pod nią nic nie ma. Trzymasz ją blisko siebie, bo masz dość samotności, ale jednocześnie ciągle ją odtrącasz, bo tylko w ten sposób możesz ukryć przed jej wzrokiem wszystkie dręczące cię demony. Potem ulegasz jej głupim zachciankom tylko po to, żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia. Ten układ jest toksyczny. Ty jesteś toksyczna.

Roześmiała się na głos, choć nie było w tym wewnętrznym monologu nic śmiesznego. Tylko prawda ubrana w stanowczo zbyt dramatyczną formę.

– Nienawidzę świąt – szepnęła skupiając wzrok na palonym papierosie i zapominając całkowicie o ukrytej w pudełku pisance.

Koszalin, 20.04.2022 r.