Dziewczynka i Krasnoludek to opowiadanie, które napisałam jeszcze w liceum. Nie będę ukrywała, że była to praca domowa. Chyba miałam wymyślić swoją wersję baśni, ale już dokładnie nie pamiętam. Wiem tylko, że pomysł pojawił się nagle, a spisanie go zajęło mi kwadrans. Nie myślałam o nim za wiele do momentu, gdy nie poproszono mnie o odczytanie go na głos. Nagle okazało się, że z niewiadomych dla mnie powodów u części słuchaczy wywołało dość silne wzruszenie. To był pierwszy raz, kiedy zobaczyłam na własne oczy reakcję innych na napisany przeze mnie tekst. Myślę, że właśnie dlatego mam do niego tak duży sentyment.
Od Autorki
Dziewczynka i Krasnoludek
Tu nie chodzi o patos, o to jak ludzie umierają niekochani. Tu nie chodzi o udawane cierpienie, o słowa nigdy nie wypowiedziane. Tu chodzi o coś zupełnie innego. O to, czego nie potrafimy spisać… My? Nie ma nas. Są miliony ja. Ja samodzielne, ja jedyne, ja niezastąpione, ja nic nie warte. Ja, potem ty, a gdy ty nie wystarcza, by poczuć się samotnym, są jeszcze oni. Oni muszą wystarczyć. Oni, a gdy oni się skończą, są jeszcze tamci. Tamci nigdy nie zawodzą.
Tu nie chodzi o śmierć, chyba nawet nie o życie. Nie o egzystencję, ani jej brak. Wypieprzmy stąd rutynę, obedrzyjmy życie z wyższych wartości i nic nam nie zostanie, poza czystym zezwierzęceniem.
Żyła sobie kiedyś Dziewczynka, była ładna i mądra. W jej małym pokoiku zamkniętym na złoty kluczyk siedział sobie cicho Krasnoludek, który bardzo lubił czynić dobro. Dużo rozmawiał z Dziewczynką, ona lubiła go słuchać. Choć było jej tam wspaniale, choć czuła się tam bezpieczna, czasem musiała opuścić swój mały pokoik. Bardzo tego nie lubiła. Nie lubiła, gdy źli ludzie ją ranili. Potem wracała do siebie, do swojego przyjaciela, bo tylko mały Krasnoludek zawsze witał ją ciepło. Łzy płynęły długo i monotonnie, zbolałe serduszko nigdy szybko się nie goiło, ale to nic, w końcu Dziewczynka rzadko opuszczała swój świat…
Któregoś dnia przyszedł nieznajomy i zabrał Dziewczynce klucz, wyciągnął siłą z pokoiku, kazał nauczyć się żyć między ludźmi. Długo szukała Dziewczynka drogi powrotnej, długo tęskniła za swoim przyjacielem. Gdy człowiek pragnie szczerze, to dobre duchy wskażą drogę. Dziewczynka odnalazła w końcu swój pokoik, odzyskała kluczyk i otworzyła drzwi. Tylko, że w środku nie było już jej przyjaciela, nie świeciło tam już to samo słońce. Weszła powoli rozglądając się dookoła. Czyżby wszystko przepadło? Usiadła na łóżku, odrzuciła głowę do tyłu, potem długo czekała na łzy. Jej przyjaciel obiecywał, że jej nigdy nie opuści. Na swój sposób dotrzymał słowa – w końcu do niej powrócił. Zastał ją, gdy siedziała sobie na łóżku machając nóżkami. Wszedł radosny, powitał ją ciepło, lecz ona nic nie odpowiedziała. Podszedł bliżej szeroko się uśmiechając, lecz ona nawet drgnęła. Czas płynął, a oni trwali. Wreszcie spojrzała na niego i spytała „Gdzie byłeś?”, a on odpowiedział „U Pana Boga”. Dziewczynka popatrzyła na swoje nóżki, po czym znów spytała „Po co tam poszedłeś?”, Krasnoludek przysiadł obok niej mówiąc „Bo mnie wezwał i nie mogłem odmówić”. „Rozumiem” szepnęła Dziewczynka pustym głosem. „Pozwolisz łzom płynąć?” spytał Krasnoludek. „Teraz twoja kolej by płakać za mnie” odpowiedziała Dziewczynka i uśmiechnęła się martwo.
Żyła sobie kiedyś Dziewczynka, była ładna i mądra. W jej małym pokoiku zamkniętym na trzy zamki z żelaza siedział sobie cicho Krasnoludek i płakał. Płakał dniami i nocami, bo Dziewczynka nie miała już łez do wylania. Płakał w samotności, bo Dziewczynka nie słyszała już jego głosu, nie widziała już jego cienia. Łzy Krasnoludka czasem spadały na jej dłoń, a wtedy Dziewczynka na chwilę spoglądała w jego stronę, lecz nigdy nic już nie mówiła. Wiedziała, że on tam był, tak jak wiedziała, że dobry Bóg wezwał go niegdyś do siebie. Wiedziała teraz o wiele więcej, o wiele więcej niż kiedykolwiek wiedzieć chciała… I już nigdy nie płakała, nigdy nie śmiała się szczerze, nie wzruszała niczyim nieszczęściem. Złoty kluczyk połknęła, żelazne schowała, uszy zatkała, a usta zakleiła. Patrzyła tylko spokojnie przed siebie, czasem potrząsając główką i jak mała laleczka wyglądała ślicznie w swojej beznamiętności. Przykro było na to patrzeć Krasnoludkowi. Przykro było mu płakać nieustannie, ale nie mógł już mówić do Dziewczynki, nie mógł słuchać jej głosu, śmiać się z nią i żartować. Mała Dziewczynka nie była już jego towarzyszką. Zawołał więc Krasnoludek do Boga „Co zrobiłeś temu dziecku?”, lecz próżno czekał odpowiedzi. Podszedł więc do Dziewczynki i odkleił plaster z jej ust, a ona powiedziała wtedy: „Bóg poprowadził ludzi, a ludzie mnie. Zabrali mi kluczyk, zamknęli drzwi do mojego pokoiku i kazali uczyć się, patrzeć. Nie rozumieli mnie, ja nie rozumiałam ich. Myśleli, że się wywyższam, podczas, gdy ja tylko się bałam. Więc ranili mnie raz po raz, a Bóg patrzył i śmiał się , śmiał się i płakał. Bo Bóg nie kazał im tego robić, oni robili to sami. Bóg nigdy nie każe, Bóg tylko czasem radzi. Więc, gdy Bóg tak płakał, ja przestałam i gdy Bóg się tak śmiał, ja przestałam, a gdy ludzie pytali, nie odpowiadałam.”. Zmartwiły te słowa wielce Krasnoludka i załkał on żałośniej niż czynił to do tej pory. Dziewczynka w odpowiedzi na te łzy zerwała do końca plaster. „Oni szydzili, ja słuchałam. Oni prosili, ja o to nie dbałam. Oni patrzyli, ja czekałam. Oni milczeli, ja wyklinałam. I gdy krzyczeli, ja kontynuowałam. Wiesz, co zrobiłam, widzisz przecież krew. Chcesz płakać, płacz do woli, nie zmyjesz tym mojego grzechu i jeśli przez to już nigdy nie przejdę przez Wrota Niebieskie, to przekaż Bogu ode mnie, że nie żałuję i nie żałowałam.”
Krasnoludek płakał i modlił się, modlił się i szlochał, lecz na nic się to nie zdało. Dziewczynka już odrzuciła Boga.
Morał z bajki prosty: masz kluczyk, to go pilnuj, masz pokoik, to go nigdy nie opuszczaj, masz Dziewczynkę, to jej nie zostawiaj, bo niewinność nie trwa wiecznie. Dodam tylko od niechcenia, że Dziewczynka pamięta, Dziewczynka wciąż czeka, Dziewczynka zadba, by człowiek upadł, a ludzkość struchlała przed obliczem swojej klęski. Czasem wystarczy jedna zapałka, by cały świat spłonął.
Koszalin 2009
