Staram się nie otaczać rzeczami, które są mi zbędne. Te, które jednak goszczą w moim domu, są traktowane z szacunkiem i jeśli tylko jest to możliwe, to regularnie poddawane drobnym zabiegom renowacyjnym. Odświeżałam właśnie szkatułkę, którą otrzymałam będąc jeszcze dzieckiem, gdy dopadła mnie smutna refleksja. Wszystko przemija. Nie wszystko da się naprawić.
Od Autorki
Gdy była jeszcze dzieckiem, mówili jej zawsze, że rzeczy nie mają znaczenia. Liczą się ludzie, liczy się rodzina. Powtarzali jej, by nigdy nie przedkładała tego, co materialne, nad to, co żywe. Te słowa stały się jej mantrą, aż do czasu, gdy dorosła. Wtedy nauczyła się, że rzeczy też zasługują na szacunek. W końcu każdy posiadany przez nią przedmiot był kupiony za ciężko zarobione pieniądze. Był świadectwem jej pracy i poświęcenia, nie tylko martwym obiektem znajdującym się w jej otoczeniu. Kiedy na twarzy pojawiły się pierwsze zmarszczki, a we włosach zagościły białe pasma, nauczyła się czegoś jeszcze. Ludzie, tak samo jak przedmioty, przemijali. To, co jednak zostawało, to wspomnienia. Wspomnienia, które zaczęła odnajdywać w otaczających ją bibelotach. Świadectwa lepszych dni, lepszych czasów.
Kiedy nogi zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa, a umysł pogrążył się we mgle, nauczyła się najważniejszej różnicy dzielącej ludzi od rzeczy. Rzeczy da się naprawić. Ludzi nie. Była to ostatnia lekcja, jaką przyswoiła, nim czas ostatecznie zniszczył jej słabe ciało.
